Jak przebiegała Pańska kariera zawodowa?


Wybór drogi zawodowej i kształcenie się w kierunku nauczycielskim były dla mnie dość oczywiste. Miałem dobre wzorce zarówno w domu, jak i szkole średniej. Mój ojciec był nauczycielem i kierownikiem warsztatów szkolnych, podobało mi się również to, czego i w jaki sposób uczyłem się w Technikum Mechanicznym w Chełmie. Po szkole średniej zdecydowałem się na dalszą naukę w Studium Nauczycielskim (SN) w Siedlcach – dostałem się na kierunek mechaniczny. Podczas dwuletnich studiów i praktyk zawodowych w szkołach zauważyłem, że nauczanie sprawia mi przyjemność i że czerpię z niego satysfakcję. Studium Nauczycielskie ukończyłem w 1970 r. z wyróżnieniem jako najlepszy student SN-u na kierunku mechanicznym. Dość szybko doszedłem do wniosku, że SN to trochę za mało i postanowiłem podjąć pełne studia pedagogiczne. W lipcu 1978 r. obroniłem pracę dyplomową w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie i uzyskałem tytuł magistra mechaniki. Swój warsztat pracy doskonaliłem poprzez udział w różnego rodzaju kursach i konferencjach, a w 2002 roku ukończyłem studia podyplomowe z zakresu przedsiębiorczości w Wyższej Szkole Humanistycznej w Kielcach.

Jakiego przedmiotu uczył Pan i w jakich latach?

W sierpniu 1970 r. z rąk Kuratora Oświaty w Kielcach otrzymałem skierowanie do pracy w warsztatach szkolnych w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Opatowie jako nauczyciel zawodu. W końcu nadszedł ten długo oczekiwany, pamiętny dzień – 1 września 1970 roku. Od rana padał deszcz. Przemoczony do suchej nitki udałem się do sali gimnastycznej, gdzie odbywały się uroczystości rozpoczęcia nowego roku szkolnego. Dostałem pod opiekę kilkunastoosobową grupę młodzieży (dziewcząt i chłopców), dla której poprowadziłem zajęcia z obróbki ręcznej – praca przebiegła sprawnie i wydajnie.

Od stycznia 1974 roku zmienił się profil nauczanych przeze mnie przedmiotów – zostałem przeniesiony do szkoły jako nauczyciel teoretycznych przedmiotów zawodowych, mechanicznych.

1 września 1978 roku zostałem powołany na stanowisko zastępcy dyrektora szkoły. Funkcję tę pełniłem przez 7 lat, do 31 sierpnia 1985 roku.

Kolejnym ciekawym wyzwaniem było objęcie stanowiska kierownika Szkolenia Praktycznego, na którym pracowałem od 1 września 1988 roku do chwili przejścia na emeryturę, tj. do 31 sierpnia 2006 roku, po 36 latach w zawodzie.

Tak długie życie zawodowe pozwoliło na zbudowanie szerokiego portfolio nauczanych przeze mnie przedmiotów:

  • obróbka ręczna (1.09.1970 – 31.12.1973)

  • technologia maszyn

  • materiałoznawstwo

  • maszynoznawstwo

  • elektrotechnika

  • termodynamika techniczna

  • mechanika techniczna

  • rysunek techniczny

  • BHP

  • ekonomika przedsiębiorstw transportowych

  • gospodarka przedsiębiorstw.

Ponadto, z racji pełnionej funkcji, byłem opiekunem praktyk i zajmowałem się organizowaniem i przeprowadzaniem egzaminów zawodowych dla uczniów i młodocianych pracowników.

Proszę zdradzić Pański przepis na sukces zawodowy i na pozyskanie sympatii uczniów, wszak był Pan bardzo lubianym pedagogiem, o czym świadczą pochlebne opinie absolwentów.

Moje zaangażowanie w pracę pedagoga, nauczyciela, wychowawcy, zostało docenione przez różne gremia. Wielokrotnie otrzymałem nagrody dyrektora szkoły, nagrody dyrektorów zakładów współpracujących, dwukrotnie nagrodę Kuratora Oświaty oraz nagrodę Ministra Oświaty. Zostałem odznaczony Medalem Edukacji Narodowej. Od 1 września 1970 roku do chwili obecnej należę do Związku Nauczycielstwa Polskiego, którego zawsze byłem czynnym członkiem. Za oddanie pracy na rzecz Związku otrzymałem złotą odznakę ZNP oraz Medal za Długoletnią Służbę ZNP. Udzielałem się również w środowisku lokalnym, współpracując ze Spółdzielnią Mieszkaniową. Na sukces zawodowy składa się wiele czynników, o czym każdy nauczyciel doskonale wie. Wielu moich wychowanków ukończyło wyższe studia i zajmuje prestiżowe stanowiska, ale czy to jest tylko mój sukces? To raczej ich sukces, którego osiągniecie zależało od ich zdolności, wytrwałości, pracowitości, sytuacji rodzinnej. Dla mnie sukcesem jest to, że po tylu latach moi uczniowie wspominają mnie ciepło, a lata spędzone w szkole z rozrzewnieniem. Jak to osiągnąłem? Z każdym rocznikiem, którego byłem wychowawcą, na pierwszym spotkaniu umawiałem się, że stawiam takie a takie wymagania, że są granice, których nie można przekroczyć (teraz to się nazywa zawieraniem kontraktu) i jeśli będą się do tego stosować, to maturę mają w kieszeni. Muszę przyznać, że 97% moich wychowanków zdało maturę, choć droga do tego wcale nie była prosta. Moim zdaniem zarówno nauczyciel, jego postawa podczas lekcji, jak i ocena, którą wystawia uczniowi powinny zachęcać do zagłębienia się w dany przedmiot, rozbudzać ciekawość, w żadnym wypadku nie powinny być „straszakiem”. Należy oceniać postępy ucznia, jego wiedzę, zaangażowanie w naukę, a nie zachowanie na lekcji. Ocenę zachowania normują odrębne przepisy. Zawsze stawiałem na samoocenę, a także na ocenę klasy. Po omówieniu odpowiedzi uczeń sam proponował ocenę, z którą często gremialnie zgadzaliśmy się. Długo musiał uzasadniać wystawienie sobie oceny niedostatecznej, która zdarzała się bardzo rzadko. Należy pamiętać, że każdy uczeń to młody człowiek, którego bardzo łatwo jest skrzywdzić. Nikt przecież nie chce być obrażany i poniżany. Do sukcesu zawodowego mogę także zaliczyć zwycięstwo przygotowanego przeze mnie wspólnie ze (śp.) kolegą Henrykiem Turkiem naszego ucznia w konkursie „O najlepszego ucznia w zawodzie ślusarz-spawacz” w woj. tarnobrzeskim.

Jako wychowawca wypuściłem w świat 5 roczników:

  • 1982–1987

  • 1987–1992

  • 1992–1997

  • 1997–2002

  • 2002–2006.

Czy ma Pan kontakt ze swoimi wychowankami?

W roku 1997, z okazji 10 rocznicy ukończenia szkoły, uczniowie zorganizowali zjazd klasowy, w którym uczestniczyli prawie wszyscy absolwenci.

W 2006 roku, w dniu mojego odejścia z zawodu nauczyciela i przejścia na emeryturę, absolwenci z 1987 roku tłumnie przybyli do szkoły, aby podczas uroczystej akademii pożegnać swego nauczyciela-wychowawcę. Z niektórymi z nich utrzymuję kontakty okolicznościowe. Bardzo miłe są chwile, kiedy moi wychowankowie odwiedzają mnie w domu, to świetna okazja do wspomnień, ale także do podzielenia się aktualnymi wrażeniami i informacjami.

Czy pamięta Pan, jaki stosunek do obowiązków szkolnych mieli uczniowie w czasie Pańskiej aktywności zawodowej? Czy któryś z uczniów zapadł Panu w pamięć?

Jaki był stosunek do obowiązków szkolnych młodych ludzi? Można powiedzieć, że całkiem pozytywny. Wymagania stawiane przeze mnie młodzież uważała za możliwe do przyjęcia. Wspólnie staraliśmy się rozwiązywać problemy klasowe, jak tylko się pojawiały. W ciągu pięciu lat, podczas których pracowałem z danym rocznikiem, zdarzały się również problemy indywidualne. Te rozwiązywałem we współpracy z zainteresowanym, jego rodziną oraz innymi nauczycielami, jeśli zachodziła taka potrzeba. Podstawą w pracy wychowawcy była prawda i szacunek do każdego człowieka. Szczególnie zapamiętuje się uczniów bardzo dobrych i tych niepokornych. Jedni i drudzy byli moimi uczniami i wychowankami.

Jakie chwile z życia szkoły wspomina Pan najchętniej?

Bardzo miło wspominam spotkania towarzyskie typu studniówki, szkolne „choinki”, uroczystości opłatkowe, spotkania integracyjne grona pedagogicznego, rozpoczęcia i zakończenia roku, wyjazdy z uczniami na zrywanie jabłek w PRG-ach i wiele innych. Najdłużej pamięta się pierwszy dzień w pracy i ostatni. Pierwszy z nadziejami i obawami przed nieznanym, a ostatni, podsumowujący, że jakoś szybko te 36 lat przeminęło. Teraz zostały wspomnienia.

Czego życzy Pan nauczycielom, pracownikom, rodzicom i uczniom z okazji jubileuszu?

Wszystkim uczestnikom życia szkoły – nauczycielom, pracownikom, rodzicom i uczniom – w dniu jej jubileuszu życzę samych dobrych dni.

Spotykajmy się częściej!

 1

Czwarty od prawej: Ryszard Sikora

2
Czwarty od prawej: Ryszard Sikora

3
W środku (w kapeluszu): Ryszard Sikora

4
Pierwszy z lewej: Ryszard Sikora

5
Drugi z lewej: Ryszard Sikora

6
Wśród pań: Ryszard Sikora

7
W parze z uczennicą tańczy: Ryszard Sikora

8
Stoi pierwszy z lewej: Ryszard Sikora

9
Przy biurku: Ryszard Sikora (Zjazd absolwentów 1997)

10
Z dziennikiem w ręku: Ryszard Sikora (Zjazd absolwentów 1997)

11
Przy biurku: Ryszard Sikora (Zjazd absolwentów 1997)
12Stoi pierwszy z prawej: Ryszard Sikora

13

Siedzi drugi z prawej: Ryszard Sikora

14
Pierwszy z lewej: Ryszard Sikora